Wracam do Was po krótkiej urlopowej przerwie z postem denkowym. Nie mogę powiedzieć, żeby w lipcu zużywanie poszło mi jakoś spektakularnie, ale coś tam ubyło i nawet jest trochę kolorówki.
Zaczynamy więc:
* Bioderma Sensibio H20 - mam takie samo zdanie, jak wtedy, gdy powstała recenzja tego produktu, zmywa makijaż przyzwoicie, ale trzeba się trochę namachać i zużyć co najmniej 2 waciki, do tego jest okropnie gorzka, a usta też muszę przemywać po całodziennym noszeniu pomadek, więc uważam, że jeśli miałabym kupić znowu micel, to kupię Garniera, bo robi to samo, a jest tańszy i nie aż tak gorzki, a najlepiej kupię Tołpę Rosacal, bo ona jest najlepszym micelem, jaki miałam
* Herbal Essences Maroccan My Shine szampon i odżywka - dwa bubelki, chociaż odżywka trochę lepsza od szamponu, zapach taki sobie, działanie słabe, włosy były mocno obciążone, uwielbiam z HE serię różową, niedługo do niej wrócę na pewno, z tymi żegnam się na zawsze
* Organique Bloom Essence Nektar do kąpieli - od razu muszę powiedzieć, że zużyłam go jako żel do mycia, a nie jako płyn do kąpieli, który się wlewa do wanny, przelałam go sobie do innej butelki, bo z tą szklaną to trochę się bałam zbliżyć do wanny i do łazienkowych kafelek na podłodze; jako żel jest średni, słabo się pieni, dobrze myje, ale zapach po czasie mnie drażnił, na plus różowy kolor i tysiąc drobinek pływających w produkcie, nie kupię jednak więcej
* Radical Med - wydaje mi się, że trochę pomógł mi ten koncentrat, co prawda nie zauważyłam żadnej różnicy, jeśli chodzi o ubywanie włosów, tyle samo wypada, co wcześniej, natomiast widzę nowe, także tutaj na plus, zrobię sobie przerwę, a potem kupię jeszcze raz i zobaczymy
* Palmolive Ayurituel - żel do mycia o przepięknym zapachu, robi, co ma robić, nie mam zastrzeżeń, na pewno kupię ponownie
* Dove Original - antyperspirant w sztyfcie, kiedyś bardzo lubiłam taką formę, teraz już nie, ponieważ zostawia ślady na ubraniach, chroni, owszem, chociaż nie wiem, czy przez 48 godzin, ale cały dzień wytrzymuje, jednak nie lubię już tej formy podania i tyle
* Tołpa Botanic Czarna Róża - przyjemny kremik do rąk o dobrym i tylko dobrym działaniu, nie ma zachwytu, ale też nie jest to bubel, polecam ze względu na przepiękny zapach, wypróbować warto
* Organique Milky Sugar Peeling - bardzo go lubię za zapach i za działanie, to już moje kolejne opakowanie, na pewno kupię znowu, jak tylko nadarzy się okazja
* L'Occitane Extra Gentle Soap - zużyłam to mydełko do mycia pędzli, zapach przyjemny i pędzle czyściutkie, ale pewnie nie kupię ponownie, bo można kupić zwykłe mydło Dove czy inne i też będzie dobrze myło pędzlaki
* Chanel - próbeczka płynu dwufazowego, który wiele blogerek uwielbia, ja nie widzę, żeby on był taki super, zmywa, jak każda inna dwufaza, jedyne, co go różni od innych to to, że po przemyciu nim twarzy nie czuć żadnej tłustości, ale czy tylko dla takiego efektu warto wydać tyle kasy? Nie wiem...
* Eveline 8w1 odżywka do paznokci - wyczytałam, że może mi zniszczyć płytkę, ponieważ zawiera szkodliwą substancję, która ogólnie może pomóc, a może też bardzo zaszkodzić, ja się trochę boję sprawdzić, która wersja zdarzeń byłaby u mnie
* Lancome La Vie Est Belle EDP - miniaturka 4ml, która starczyła mi na bardzo długo, chociaż w sumie nie używałam codziennie, zapach jest bardzo ładny, aczkolwiek nie jakiś wyjątkowy, niestety widać jest też chwytliwy, bo tutaj połowa pań nim pachnie i to mnie trochę do niego zraża, przyjemnie się używało, ale nie kupię pełnowymiarowego, bo to nie jest do końca zapach, który wyraża mnie
* 2 saszetki: Lioele Waterdrop Sleeping Pack i Vitalizer C-10 Ampoule - za mała pojemność, żebym mogła coś stwierdzić
* Bloom Lip Definer w kolorze Subtly Surrounded - mam ją od dwóch lat, użyłam ze 3 razy, nie wiem, czemu taki kolor wybrałam, ale kosztowała mniej, niż funta, więc pozbywam się bez żalu
* Nars Radiant Creamy Concealer - jeden z najlepszych korektorów, jakich w życiu używałam, świetnie kryje, ale jednocześnie nie wysusza, kolor Vanilla jest piękny dla bladolicych; do tego bardzo wydajny i ma wygodny aplikator, pewnie do niego wrócę za jakiś czas
* Urban Decay Naked Lip Gloss - to taki błyszczyk z kolorem, co ma nawilżać usta, faktycznie wszystko to robi, łącznie z nawilżaniem (chociaz nie jest to efekt spektakularny), wygląda pięknie, ma wygodny aplikator i jest dostępny w wielu odcieniach, ale minusem tego produktu jest dziwny smak, który mnie nie przekonuje (ale sprawdziłam, wszystkie tak pachną i smakują) i go nie lubię, także ja już więcej nie kupię
* IsaDora Jelly Kiss 52 Rose Blush - ta pomadka jest była ze mną już kilka lat, więc uwzięłam się, żeby ją zużyć, kolor ładny, noszalny, ale nie do końca mi pasował (wybrałam ją w czasie, kiedy jeszcze nie nosiłam pomadek i niezbyt wiedziałam, co mi pasuje); ma słodki smak, jest miękka i jest podobna na ustach do pomadek w wykończeniem lustre z MAC, niestety nie trzyma się dłużej niż godzinę
* Inglot cień/pigment sypki 35 - miałam odsypkę ze starych czasów w opakowaniu z Douglasa, więc postanowiłam ją wykończyć, cień ma piękny kolor, ale nie przepadam za taką formą podania kosmetyku, ponieważ osypuje się pod oczy, nawet jeśli zastosuję odpowiednie środki ostrożności, do tego drobiny brokatu były w tym produkcie trochę zbyt duże, zużyłam, ale nie wrócę do niego
* Zalotka do rzęs jakiejś firmy 'krzak' - mam ją od kilkunastu lat, nie jest dobrze wyprofilowana i nie zaciska dobrze rzęs, także od kilku lat już jej nie użyłam, nie wiem sama, po co wciąż była ze mną, wyrzucam bez żalu.
To już, moje Drogie, jak tam Wasze zużycia lipcowe?
0 Yorumlar